Towarzysz Arek nie wie co gada o Misesie

Tekst ten jest krytyką artykułu który pojawił się na łamach serwisu Odrodzenie Komunizmu pt. "Towarzysz Arek orze Misesa cz.4"

To chyba dobrze, że ludzie nie chcą przyjmować do wiadomości kłamstw. Przeciętny Amerykanin, kiedy Mises pisał tę swoją śmieszną agitkę, czyli w latach 50., był gorzej odżywiony niż mieszkaniec ZSRR. Przy tym miał gorszy dostęp do szkolnictwa wyższego czy do opieki medycznej. 

    Towarzysz Arek ma nieciekawą tendencję do niecytowania większości źródeł na które się powołuje. Jednakże będąc oczytanym w komunistycznych argumentach domyślam się, że chodzi o raport CIA na temat sowieckiej diety, jednak ten został wydany dopiero wydany w latach 70(I tych lat dotyczył) a pierwsze szacunki na temat spożywanych kalorii w Związku Sowieckim pojawiły się dopiero w latach 60 i pochodziły od FAO. Dlatego nie wiem skąd Towarzysz Arek wziął dane co do kalorii konsumowanych w Związku w latach 50.
    Nie omieszkam również wspomnieć że wątpię aby Towarzysz Arek posługiwał się(o ile w ogóle posługiwał się  tym raportem) całością raportu, a raczej skromnym podsumowaniem którego nawet nie wydało CIA tylko Reuters. Dlatego też mówi o CIA w trzeciej osobie i u szczytu podsumowania widzimy późniejszą datę i słowo "Reuters". Podsumowanie to jest o tyle kiepskie, że nie zauważa że faktyczny raport nie badał ilości kalorii spożywanych przez obywatela ZSRR tylko podaż żywności a ta jak okazało się w wyniku pierestrojki była znacząco wyższa od realnej konsumpcji ze względu na straty. Jak podaję ówczesny sekretarz generalny Gorbaczow, straty przy produkcji żywności wyniosły około 20% a w przypadku mleka już prawie 40%. Jednak nawet w samych obliczeniach zarówno CIA jak i FAO się myliło.
    Jak podaję sowiecki ekonomista Igor Birman w swojej książce "Personal Consumption in the USSR and the USA" CIA, popełniło wiele błędów - nie uwzględniło różnic w regionalnej konsumpcji, nie porównało jakości dostarczanego pożywienia jak i wiele więcej. Po uwzględnieniu wszystkich czynników Birman nałożył na badania CIA własną korektę znacznie bliższą prawdy z której wynika że Sowieci spożywali więcej od Amerykanów wyłącznie alkoholu. A warto wspomnieć że potrzebowali i tak więcej kalorii od Amerykanów ze względu na to że częściej pracowali fizycznie, żyli w cięższym klimacie, więcej chodzili i częściej musieli korzystać z przeludnionego transportu publicznego.



Aha. Czyli wydobycie z nędzy ma zapewnić ten system, który nie tylko pozwala na mniejszy wzrost gospodarczy, mniej równomierną konsumpcję wytworzonego produktu, ale także odpowiadający za wywóz wytworzonej w tych krajach wartości do krajów centrum, gdzie znajdują się siedziby przedsiębiorstw działających w biedniejszych krajach. Próbuje się w ten sposób wmówić, że jeśli będziesz oddawać część wytworzonej przez siebie wartości, to się dorobisz szybciej, niż jakbyś był właścicielem i całą wartość zachowywał dla siebie. Ciekawe.

I po raz kolejny brak jakichkolwiek źródeł na dany temat. Nie bawiąc się tym razem w domysły z gatunku "Co autor miał na myśli" posłużę się danymi Maddisona, które są najbardziej rzetelnymi w tym temacie. Porównanie wzrostu PKB per capita ZSRR z krajami które miały porównywalne dochody w latach 30 do kraju Rad w efekcie pokazuje nam nieco inny obraz niż kreowany przez Towarzysza Arka, w istocie rozwój ZSRR był całkowicie średni, również zindeksowanie danych względem roku 1950 w celu zredukowania efektów drugiej wojny światowej niewiele zmienia jak pokazuje obrazek z prawej


Z kolei w kwestii konsumpcji dóbr, ponownie cytując tutaj dzieło Birmana, również okazuje się że obywatele ZSRR konsumowali ich znacznie mniej. W roku 1976 przeciętny Rosjanin miał dostęp do połowy żywności względem Amerykanów, do zaledwie 1/3 dekoracji domowych, 10% dóbr domowych jak telewizory, lodówki, zmywarki czy samochody oraz do 63% zasobów edukacyjnych ale i również do jedynie 17% usług medycznych którymi dysponował przeciętny Amerykanin.


    W kwestii wywozu dóbr do krajów rozwiniętych jak i do "oddawania wartości dodatkowej" Towarzysz również się myli. We wszystkich krajach które przyjeły reformy kapitalistyczne jak np. liberalizacja handlu, prywatyzacja dóbr czy deregulacja przedsiębiorstw doszło do znaczącego wzrostu kalorii dostępnych dla obywateli(I to również tyczy się krajów trzeciego świata).Doszło również do spadku śmiertelności niemowląt jak i spadku światowego ubóstwa. W samych latach 1981-2017 doszło do ścięcia absolutnego ubóstwa o prawie 80%.
    A zatem podli kapitaliści mieli pozytywny wpływ netto na kraje które "wyzyskiwali" tworząc tam miejsca pracy, udzielając kredytów i zapewniając dotychczas niedostępne dobra ich mieszkańcom. Odpowiadając z kolei na pytanie czy warte to było "oddawania wartości dodatkowej" - względem powyższych danych, jak najbardziej.

Część metod, które dały Zachodowi bogactwo, takie jak podbój i rabunek słabszych krajów, jest po prostu niedostępna dla dzisiejszych uboższych państw. Nie mają one czego podbijać i uzależniać od siebie gospodarczo.

Strasznie ironiczne założenie, kraje satelickie owszem nie mają jak prowadzić podbojów bo same są podbite przez ZSRR które swoją drogą chętnie prowadziło i wspierało wojny o swój interes jak chociażby Wojna w Korei, Wojna w Wietnamie, Wojna Domowa w Chinach, Napad na wówczas socjalistyczny Afganistan, wsparcie militarne dla Kuby czy sponsorowanie przez KGB kampanii Allande w Chile to jak najbardziej działania imperialistyczne mające na celu w mniejszym lub większym stopniu eksport wpływów sowieckich na świat. Ale nawet zakładając że ZSRR nie prowadziło imperialnych wojen ani nie wspierało socjalistycznych reżimów(co oczywiście byłoby nie prawdą) nie zmienia to faktu, że bogactwo Zachodu nie wzięło się z podbojów i rabunków. Zauważmy chociażby, że Republika Federalna Niemiec nie prowadziła własnych kolonii, podobnie jak USA, Kanada, kraje Beneluksu, Włochy oraz Hiszpania(albo były na tyle nieznaczące że przynosiły wyłącznie straty) Ale co z tymi krajami które faktycznie kolonie posiadały? Jak wskazuje McCloskey w książce pt. "Burżuazyjna Godność":

W latach 1877–1948 brytyjscy podatnicy żyjący w kraju opłacali połowę wydatków na flotę broniącą imperium i w żadnym razie nie stanowiło to znikomej części całkowitego brytyjskiego dochodu narodowego każdego roku. Zapłacili oni za pierwszą (1880–1881, przegraną, lecz tanią) i drugą wojnę burską (1899–1902, wygraną, ale drogą). Zapłacili za imperialne działania podczas pierwszej, a zwłaszcza drugiej wojny światowej. Zapłacili za obronę jamajskiego cukru w XVIII i specjalne warunki dla firm inżynieryjnych w Indiach w XIX wieku. Zapłacili też życiem – 800 tysięcy Brytyjczyków podczas pierwszej i 380 tysięcy podczas drugiej wojny światowej – oraz utratą wszystkich zagranicznych aktywów. Za wielkie imperium brytyjskie musiał wielki naród brytyjski płacić i płacić, i płacić.

A dalej:

Jakie były te słynne korzyści dla brytyjskiego społeczeństwa? W zasadzie żadne, jeśli chodzi o wartość materialną. […] pojawiła się wielka radość z tego, że jedna czwarta powierzchni lądowej na mapach świata i globusach oznaczona była brytyjską imperialną czerwienią. Pod względem gospodarczym – materialnym – nie miało to znaczenia. […] Większość brytyjskiego dochodu narodowego powstawała i powstaje w kraju.

A zatem jak się okazuje to nie podboje i kontrolowany handel doprowadziły do bogactwa krajów Zachodu a wolny handel i wolna przedsiębiorczość(To w latach wolnego handlu UK osiągnęło swoją "złotą erę") 

Twarde dane ukazują tempo wzrostu gospodarek socjalistycznych jako wyższe od kapitalistycznych. To właśnie socjalizm pozwolił tym krajom wydobyć się ze skrajnej nędzy i wyzwolić od wyzysku, jaki dosięga kraje peryferyjne kapitalistycznych państw. To właśnie system socjalistyczny wyciągnął setki milionów ludzi z lepianek i ziemianek, dał im pracę, bezpłatne szkolnictwo i pajdę chleba do ręki. To właśnie system socjalistyczny zmienił agrarne kolonie surowcowe w kraje przemysłowe. 

    I znowu te "twarde dane" znowu pokuszę się o domysły i spróbuję dociec do danych na które może się powoływać Arek i je skrupulatnie obalić jak i zaprezentować kontrprzykłady do tej tezy.
Pierwszym badaniem które przychodzi mi na myśl to niesławny "Capitalism, socialism, and the physical quality of life". Swoją drogą jest to badanie ekonomiczne przy produkcji którego nie brał udziału żaden ekonomista. Badanie to wyklucza znaczną część krajów socjalistycznych jako "post-revolutionary" nie tworząc przy tym podobnej kategorii dla świeżo upieczonych krajów kapitalistycznych(np. takich które niedawno odzyskały niepodległość w wyniku dekolonizacji), wyklucza również z porównania kraje o wysokim dochodzie czyli najbardziej rozwinięte kraje kapitalistyczne bez większego powodu jak i również jako przykłady krajów kapitalistycznych podaję Syrię której wówczas 2/3 PKB było w rękach państwa, podaje przykład Birmy która wówczas prowadziła "Burmese Way to Socialism" jak i wiele więcej krajów co w mojej opinii całkowicie je dyskredytuje.

Dla porównania amerykański ekonomista Joshua C. Hall wykonał analizę której wynikiem było to że spośród 198 badań nad wolnością gospodarczą ponad 2/3 wskazało że wolność gospodarcza pozytywnie korelowała z wzrostem gospodarczym, wyższym standardem życia oraz większym szczęściem a jedynie 4% badań wskazywało na negatywną korelację. Co oznacza że im bardziej kapitalistyczny kraj tym większy był tam poziom życia.

Do podobnych wniosków dochodzi kompleksowe badanie kulturowo-społeczne analizujące masę danych gospodarczych i społecznych które wykazało że komunizm miał znacząco negatywny wpływ na społeczeństwa w zakresie HDI, dochodu oraz zdrowia.

Innym badaniem na które może powołuje się Tow. Arek(jakby nie mógł wprost powiedzieć na co się powołuje) jest badanie autorstwa Roberta Allena pt. "From Farm to Factory"

Według którego to Związek Sowiecki w okresie stalinowskim przegonił prawie cały świat(większym wzrostem mogła się pochwalić tylko Japonia). Nie rozumiem jednak dlaczego mielibyśmy ograniczać się wyłącznie do okresu stalinowskiego podczas gdy wszystkie okresy po nim były pod względem gospodarczym praktycznie identycznie. Dlatego warto zauważyć po rozszerzeniu danych do początku lat 70 bądź do roku 89 wychodzi na to że względem średniej OECD wzrost wcale nie był tak imponujący jak zakładał Allen.


Skoro już wiemy że wzrost nie był tak imponujący, to może zastanówmy się co Rosjanie mogliby uczynić aby jednak taki był? Jak wskazują badacze w ramach badania "Was Stalin Necessary for Russia's Economic Development?" zarówno NEP jak i bardziej wolnorynkowa Rosja Carska mogłaby się pochwalić znacznie bardziej imponującym wzrostem standardów życia niżeli faktyczne ZSRR.

Nie. Nie można zatrzymać postępu, tylko dlatego że coś się nie podoba konsumentom. Jeśli konsumenci odrzucają produkt o najwyższej doskonałości technicznej, to świadczy to tylko o tym, że gusta konsumentów wcale nie są wyznacznikiem jakości produktu, a osiągany zysk nic nie mówi o jakość produkcji danego przedsiębiorstwa. 

Tutaj z kolei dochodzi do konfliktu interesu, Towarzysz Arek chce produkować dobra dla samej produkcji, pomimo faktu że ludzie wcale określonych dóbr nie chcą - podobną mentalnością cechowali się planiści w ZSRR gdzie dochodziło do nadprodukcji kawioru i szampana względem innych towarów na które istniało realne zapotrzebowanie(jak pokazałem z resztą wyżej). Efektem nieodpowiadania na potrzeby ludzi względem konkretnych produktów są nadwyżki i nadprodukcja w jednym sektorze kosztem drugiego. Ludzie podejmując decyzję na podstawie własnych preferencji i subiektywnych potrzeb nie będą nabywać dóbr z samego faktu ich dostępności co doprowadzi do zalegającego na półkach towaru(np przysłowiowego spirytusu) kosztem towarów które ludziom są potrzebne. A wszystko to również w efekcie wpłynie na nadprodukowane dobra które z czasem zaczną zalegać powodując wyłącznie koszty dla dystrybutorów i logistyków.

„Nie ma różnicy między socjalizmem a komunizmem. Oba terminy oznaczają ten sam system ekonomicznej organizacji społeczeństwa polegający na państwowej kontroli wszystkich środków produkcji w odróżnieniu od prywatnej kontroli środków produkcji charakterystycznej dla kapitalizmu” — str. 70.

Te terminy różnią sposoby organizacji życia gospodarczego i podziału dochodu.

Tutaj z kolei Arek "nie dogadał się" z Misesem w kwestii pojęciowej - Mises, rozumiał historyczny materializm Marksa(o czym zresztą świadczą jego dużo ambitniejsze dzieła jak "Teoria a historia" czy "Ludzkie Działanie" gdzie teorią tę dobitnie krytykował). Jedyne co tutaj zauważył to to że Marks i Engels używali obydwu pojęć zamiennie co zresztą jest faktem i potwierdzą to badacze marksizmu stosując do tych dwóch procesów nazw komunizmu niższego oraz wyższego.

Nie. Nie na tym polega centralne planowanie. W centralnym planowaniu państwo nie bawi się w wydawanie poleceń prywatnym przedsiębiorstwom. Po prostu środki produkcji należą do państwa i wobec tego mogą być używane zgodnie z planem bez przejmowania się jakimikolwiek prywatnymi właścicielami i rekompensatami dla nich. Kontrolowanie prywatnych przedsiębiorstw, zamiast robienie z nich przedsiębiorstw publicznych, jest po prostu niewydajne. Wymaga utrzymywania kosztownego aparatu urzędniczego, a z kolei kontrolowanie i egzekwowanie skomplikowanych przepisów wymaga bardziej rozbudowanego aparatu niż bezpośrednie podejmowanie decyzji przez aparat państwowy. 

W istocie nie ma znaczącej różnicy między dwoma założeniami. W momencie w którym przedsiębiorca traci wszelkie zdolności i prawa do swojej własności prywatnej(A to gwarantowały socjalistyczne konstytucje) a jego przedsiębiorstwo zostaje podporządkowane państwu to też de iure i de facto staję się ono przedsiębiorstwem publicznym a jego dotychczasowy właściciel jedynie zarządcą. O ile większości nacjonalizacji zazwyczaj towarzyszyły pogromy i masowe zwolnienia przedsiębiorców z ich własnych firm to nie tworzy to znaczącej różnicy między dwoma modelami być może poza tym że chociażby zdaniem Lenina to przedsiębiorcy mieliby większe predyspozycje do zarządzania takowymi zakładami.

„Nie istnieje taki byt jak ekonomia mieszana, system, który znajdowałby się w połowie drogi między kapitalizmem a socjalizmem. Trzeci system, który ekonomiści nazywają interwencjonizmem, nie jednoczy, jak twierdzą jego orędownicy, niektórych cech kapitalizmu z wybranymi cechami socjalizmu” — str. 72.

I tu pełna zgoda. Interwencjonizm nie jest samodzielnym systemem gospodarczym czy formacją społeczną, a jedynie jednym z modeli polityki gospodarczej wdrażanej w ramach ustroju kapitalistycznego. Interwencjonizm to ingerowanie państwa w gospodarkę za pomocą regulacji lub kierowania zasobów zebranych z podatków. Ta polityka może być wymierzona zarówno przeciwko kapitalizmowi, jak i w jego obronie. 

Tutaj nie zgodzę się zarówno z Arkiem jak i z Misesem albowiem sam uważam że gospodarka mieszana nazywana również interwencjonizmem jest gospodarką balansującą między typami idealnymi jakimi jest socjalizm i kapitalizm posiadając cechy obydwu. Natomiast sam fakt interwencji państwa doprowadza do podważenia ideałów kapitalizmu albowiem opierałby się na niepokojowej i niedobrowolnej wymianie dóbr której zaprzeczeniem jest właśnie kapitalizm. 

Podsumowując, gdzieniegdzie mogłem walnąć chochoła w kwestii źródeł na jakie Arek się powołuje albowiem sam ich nie przywołał i byłem zmuszony do domyślenia się. Jednak zawsze odwoływałem się do meritum argumentu i skutecznie obaliłem wszelkie argumenty i niedociągnięcia jakich dopuścił się Towarzysz Arek. Pozdrawiam, Krisu

Komentarze